Pan Robert, pogromca przeładowanych ciężarówek - prawy obywatel czy niespełniony ubek?

Kilka dni temu spore oburzenie wzbudziło zatrzymanie przez Inspekcje Transportu Drogowego samochodu dostawczego, który wraz z ładunkiem ważył ponad 8 ton. Ledwo jednak temat przeładowywania pojazdów zdążył nieco "ostygnąć", już rozgrzewa go kolejna dyskusja. Wszystko dzięki panu Robertowi - bydgoszczaninowi, którego opisała ostatnio Gazeta Pomorska. Pan Robert postanowił osobiście przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa na polskich drogach i uzbrojony w aparat oraz telefon komórkowy wyruszył na poszukiwania przeładowanych ciężarówek. Jeśli przejeżdżający akurat pojazd wydaje mu się być już na pierwszy rzut oka poważnie przeciążony, pan Robert niezwłocznie go dokumentuje i dzwoni do ITD, aby ta mogła dokonać kontroli.

Zainteresowanie pana Roberta wzbudzają także pojazdy ponadnormatywne, tak często jeżdżące bez wymaganych zezwoleń. W ostatnim czasie udało mi się na przykład wychwycić zestaw o masie całkowitej 102 ton, który po drogach poruszał się całkowicie bezprawnie. Jego użytkownik zapłacił niebagatelne 15 tys. zł mandatu. Nic więc dziwnego, że sami inspektorzy działaniom pana Roberta przyklaskują, chwaląc skuteczność jego działań. Co sądzą o tym natomiast kierowcy? Większość pojawiających się w internecie komentarzy ogranicza się do gróźb i wyzwisk w kierunku pana Roberta. Szczególnie popularne są odwołania do dawnej ubecji i innych form donoszenia na obywateli PRL. Pozostaje zadać sobie jednak pytanie, czy przepis nakazujący ograniczenie masy całkowitej do 40 ton na prawdę jest porównywalny z wymysłami totalitarnej władzy...