Stacje pogotowia ratunkowego zasypane mandatami - fotoradary GITD są bezlitosne

Kontrowersje związane z obsługą fotoradarów przez GITD wydają się nie kończyć. Teraz okazuje się, że na celowniku ITD znalazły się także pojazdy ratownicze, z karetkami na czele. 4 lutego dyrektor stacji pogotowia ratunkowego Roman Filip otrzymał bowiem cały stos pism wzywających do wskazania kierujących karetkami, celem ukarania ich mandatem. - Do każdego zdjęcia dołączono oddzielny list. Teraz na każdy muszę odpowiedzieć, marnując pieniądze przeznaczone na ratowanie życia ludzi. GITD żąda też dołączenia kserokopii karty zlecenia, na której są dane pacjenta, do którego jechała karetka i rozpoznana choroba - powiedział dyr. Filip. - Zadzwoniłem do GITD, informując, że nie jest możliwe, bym w ciągu 7 dni odpowiedział na każde z pism, podając okoliczności zdarzenia. Te dane trzeba odszukać w archiwum, wyjąć dokumenty, zweryfikować. Pracownik GITD stwierdził, że nic go to nie obchodzi.

Inspektorzy żądają wykazania zasadności przekroczenia prędkości, poprzez udowodnienie, że pojazd mógł poruszać się jako maszyna uprzywilejowana. Problem jednak w tym, że pracownicy pogotowia ratunkowego powinni skupić się na ratowaniu życia, zamiast tonąć w "papierkowej robocie". Bywa ponadto tak, że szczegóły dotyczące zdarzenia pojawiają się dopiero kiedy karetka jest już w drodze i mogą prowadzić do późniejszej zmiany trybu trasy na pilny. W takim przypadku kierowca może zostać ukarany mandatem, bo według papierów wyjechał z bazy bez pośpiechu. Co na to GITD? Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy organu, tłumaczy, że GITD w żadnym wypadku nie próbuje karać kierowców pojazdów uprzywilejowanych, jadących na tak zwanym "sygnale". W przypadku kiedy użytkowanie owego "sygnału" nie zostało jednak zarejestrowane, bo aparat wykonał zdjęcie akurat między dwiema sekwencjami błysku, konieczne jest udowodnienie wyjazdu ratunkowego. Komentarz? Chyba nie jest potrzebny...