Flota  »  Temat miesiąca  »  Wywiad z fleet managerami Avon Cosmetics
Tomasz Osipiak i Robert Agnieszczak, fleet managerowie Avon Cosmetics

Wywiad z fleet managerami Avon Cosmetics

2007-11-11 - P. Łukasiewicz     Tagi:
Z Tomaszem Osipiakiem i Robertem Agnieszczakiem, fleet managerami Avon Cosmetics rozmawia Tomasz Czarnecki.

- Jakimi samochodami dysponuje wasza flota?
T.O.: - Nie mamy jednej marki. Dużą część parku maszyn stanowią Ople, ale nasza flota posiada również Audi, BMW, Volvo, przewinął nam się Jaguar. Oczywiście nie możemy zapomnieć o naszym ukochanym Volkswagenie Garbusie w firmowych barwach. - Co sprawiło, że zostaliście fleet managerami?
T.O.: - Moja droga była dosyć standardowa. Niemal od zawsze pasjonowały mnie auta. Bardzo lubię sporty samochodowe, sam zresztą uczestniczyłem w rajdach. Niestety, to bardzo droga dyscyplina i musiałem z niej zrezygnować. Już podczas studiów pomagałem firmie Unilever przy flocie. Chciałem połączyć zainteresowania z możliwościami zdobycia pracy i udało się. Po Unileverze pracowałem jeszcze w Providencie, a obecnie w Avonie Cosmetics, gdzie mam trochę mniej samochodów niż w poprzednich przedsiębiorstwach.
R.A.: - Podobnie jak mój kolega, nie kończyłem studiów związanych z mechaniką, tylko na kierunku humanistycznym. Ale w 1990 roku zacząłem pracować w jednej z firm jako kierownik transportu i tak to się już dalej potoczyło...

- Macie to szczęście, choć z punktu widzenia fleet managera może nieszczęście, że większość użytkowników samochodów w Avonie to kobiety...
T.O.: - Szczęście (śmiech). Właśnie kontakt z ludźmi jest chyba najjaśniejszą stroną w naszej pracy. Współpraca z paniami układa się bardzo dobrze.
R.A.: - Moim zdaniem komunikacja z płcią piękną jest nawet łatwiejsza niż z mężczyznami. Wynika to z tego, że każdy facet uważa się za znawcę samochodów. A kobiety wychodzą z założenia „panie Robercie, proszę mi pomóc”.
T.O.: - Niekiedy przez telefon któraś pań opowiada mi jaka kontrolka się świeci: „Bo ona ma kolor żółty i wygląda jak fabryka”. Aha - to pewnie chłodnica myślę sobie. Ale już bardziej poważnie, cieszy nas, że mamy dobrą opinię w firmie. A działom usługowym wcale nie jest na taką opinię łatwo zapracować. Każde przyjście po poradę do naszego pokoju traktujemy więc jako w pewien sposób dowartościowanie naszej pracy.
- Przypominacie sobie jeszcze jakieś anegdoty z zawodowego życia?
R.A.: - Było wiele śmiesznych sytuacji, ale jest taka, którą pamiętam szczególnie. Jeden z samochodów wrócił właśnie z serwisu i kolega zaparkował go przy ścianie parkingu. Miejsce było szerokie, ale... zadzwonił po pewnym czasie mój telefon. „Robert, proszę, wyjedź mi z tego miejsca, ja nie potrafię”. Głos wskazywał na totalną bezradność.
T.O.: - Mało tego, do mnie też dzwoniła i nagrała się na automatycznej sekretarce wręcz błagając o pomoc. Ja jednak byłem u dentysty i nic nie mogłem poradzić... Ostatecznie jeden z przechodzących kolegów jej pomógł.

- Zdradźcie co nieco ze swojego warsztatu zawodowego - co jestem kluczem do dobrego funkcjonowania floty?
T.O.: - Tak jak już w pewien sposób wspomniałem, najważniejsza jest moim zdaniem elastyczność i odpowiednie podejście do użytkownika. Menedżer floty musi połączyć wodę z ogniem. Z jednej strony trzeba kontrolować koszty, czyli wszystko nadzorować. Jednak nie można zatracić takiego „ludzkiego” podejścia, wręcz należy unikać formalizmu przy przekazywaniu informacji.
R.A.: - Istotną rolę odgrywa również gotowość i umiejętność pomocy, gdy coś się stanie w terenie.

- Stosujecie jakieś sposoby kontroli?
T.O.: - Korzystamy z programu Carmen, więc możemy obserwować losy aut i ich użytkowników. GPS jest instalowany tylko dla celów bezpieczeństwa, bo zdarzały się kradzieże aut, więc trzeba było sięgnąć po jakiś sposób ochrony.

- W jaki sposób kompletujecie flotę? Na ile to decyzja wasza, a na ile pracownika?
R.A.: - Mamy określone budżety na różne poziomy stanowisk. Na tych wyższych użytkownicy aut mogą sobie wybrać pojazd, choć nierzadko musi być on konkretnej marki. Dowolność dotyczy wtedy jedynie modelu.
T.O.: - Ale nie mamy z tym problemu. Czasem, gdy przychodzą ludzie z zagranicy przesyłają nam całą listę, co potrzebują i czy mieści się to w ich budżecie. Jeśli chodzi o wyposażenie to klimat jest sprawą podstawową. To specyfika sprzedaży bezpośredniej, niektórzy pracownicy przemierzają zresztą bardzo duże odległości. Do standardów należy również wspomaganie kierownicy.

- A co ze szkoleniami z jazdy?
T.O.: - To wciąż bardzo niedoceniana kwestia, zwracamy na nią jak największą uwagę. Wiem, że trochę się to kłóci z kosztami, bo firma ponosi wydatki, a nie ma przełożenia w konkretnym raporcie o spadku szkodowości. Ale szkolenia z bezpiecznej jazdy są niezwykle istotne, szczególnie dla osób pokonujących wiele kilometrów. Dlatego wykorzystujemy na ten cel pieniądze z budżetu.

- Po ilu wypadkach pociągacie swoich „podopiecznych” do odpowiedzialności?
T.O.: - Pierwszy „gratis”, drugi i trzeci już kosztuje.

- Używacie kart paliwowych?
T.O.: - Korzystamy z Orlenu. Ma rozbudowaną sieć, występuję kompatybilność z naszym programem do nadzoru floty, obsługa jest kompetentna. Jesteśmy zadowoleni z tej firmy.

- Chciałem spytać o hobby, ale chyba wiem co odpowiecie...
R.A.: - Oczywiście nasze hobby związane jest z samochodami (śmiech). Aktualnie wraz z Tomkiem odbudowujemy Fiata 128 3p z 1976 roku. Chcemy go przygotowywać do udziału w górskich mistrzostwach Polski.
T.O.: - Mamy sentyment do starszych aut. Uznaliśmy, że wspomniany model Fiata jest na tyle wdzięczny i tani, że podejmiemy się tego wyzwania. Modernizacja trwa już drugi rok, ale robimy systematyczne postępy. Oprócz tego uwielbiam podróżować, jestem pasjonatem „wyjazdów z plecakiem”. Zaliczyłem na przykład kilka krajów w Azji Południowo-Wschodniej, takich jak Laos, Tajlandia, Malezja, Indonezja. Gdzieś we mnie również drzemie żyłka rywalizacji, więc uczestniczę także w maratonach rowerowych - to bardzo przyjemna sprawa. Dlatego pasja motoryzacja nie powoduje przybierania na wadze (śmiech).

- Rozumiem, że podczas tych dalekich wycieczek zwracałeś uwagę głównie na samochody...
T.O.: - To prawda (śmiech). Motoryzacja to po prostu wielka pasja. Nawet zdjęcia tym pojazdom robiłem.
R.A.: - Ja z kolei oprócz samochodów kocham nurkowanie.

- Zawód fleet managera jest bardzo specyficzny...
T.O.: - Tak, ale ja bardzo lubię tę specyfikę. W branży motoryzacyjnej zawsze można znaleźć wspólny język z innymi ludźmi. Trudno mi to racjonalnie wytłumaczyć, ale czy pójdziemy do importera czy serwisu, łatwo nawiązać nić porozumienia.

- Czyli jesteście przyzwyczajeni do dyspozycyjności przez całą dobę?
T.O.: - To dla nas normalne. Ale oczywiście bywają momenty, gdy się odcinamy od wszystkiego. Kiedy wyjeżdżam zagranicę, to pomijając już inne kwestie jak choćby różnica czasowa, nagrywam na poczcie powitanie, że jestem niedostępny i wyłączam telefon. Dla Roberta takim sposobem odreagowania jest nurkowanie. Jednak jesteśmy już tak przyzwyczajeni do obecności telefonu w naszym życiu, że w ogóle na to nie zwracamy uwagi na uciążliwość jego dźwięku.



źródło: Flota Auto Biznes

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Wywiad z fleet managerami Avon Cosmetics

Najczęściej czytane w tym miesiącu
Tapety na pulpit