Flota  »  Sprzęt / technika  »  Rikaline GPS Guardian - Szpieg z autyzmem
Rikaline GPS Guardian

Rikaline GPS Guardian - Szpieg z autyzmem

2007-08-02 - P. Łukasiewicz     Tagi: Monitoring, Nawigacja

Jednym z ciekawszych zastosowań technologii GPS jest monitoring. Pozwala on zdalnie obserwować przemieszczanie się odbiornika. Usługa ta jest popularna w firmach dysponujących flotami pojazdów, ale pomału staje się dostępna także dla zwykłych osób dzięki niewielkim odbiornikom GPS z wbudowanym modułem GSM. Jednym z nich jest Rikaline GPS Guardian.

Rikaline GPS GuardianRikaline GPS Guardian
Lokalizator osobisty nie musi służyć tylko do szpiegowania niewiernej żony czy imprezującego męża. Można go wykorzystać do zapewnienia bezpieczeństwa dziecku lub osobie starszej. Urządzenie spełnia niektóre funkcje telefonu komórkowego - np. można z niego zadzwonić na zaprogramowane wcześniej numery. Obserwowana osoba może więc łatwo skontaktować się z domem. Innym zastosowaniem jest zabezpieczenie samochodu przed kradzieżą. Po aktywowaniu trybu parkowania i ukryciu “szpiega” gdzieś w aucie możemy być spokojni, że w razie zmiany położenia samochodu otrzymamy o tym informację, a dalsze jego losy będziemy mogli śledzić wraz z policją. Przynajmniej teoretycznie.
Rikaline GPS GuardianRikaline GPS Guardian
Idea jest słuszna, ale z realizacją bywa różnie. Egzemplarz testowy GPS Guardiana, który otrzymaliśmy od dystrybutora, był wyposażony w kartę SIM sieci Plus i wstępnie skonfigurowany do współpracy z serwisem lokalizacyjnym gpsguardian.pl - po zalogowaniu możemy w nim obserwować przemieszczanie się odbiornika. Kosztuje to tylko tyle, ile przesyłanie danych w sieci GSM. Przy użyciu transmisji pakietowej (GPRS) koszty są bardzo niewielkie, a można je regulować częstością przekazywania danych. Nie ma dodatkowego abonamentu. To cieszy.
Serwis lokalizacyjny działa, ale ma pewne ograniczenia. Nie można załadować do niego więcej niż 400 punktów śladu naraz. Instrukcja o tym nie wspomina, ale po próbie załadowania większej liczby punktów nie wyświetla mapy ani żadnych wyjaśnień czy komunikatów o błędzie. Można włączyć automatyczne odświeżanie mapy (od 5 sekund wzwyż), dzięki czemu widzimy ostatnią pozycję przesłaną przez urządzenie. Nie ma jednak poprzednich. Oba tryby - pokazywania wielu kolejnych pozycji naraz i automatycznej aktualizacji - wykluczają się. Szkoda.

GPS Guardian nie jest przyjazny dla użytkownika. Nie ma ekranu ani typowych przycisków. Na szczycie obudowy znajdziemy jedynie przycisk “SOS”, z boku dość toporny przełącznik “BT”, a od spodu maleńki włącznik, którego instrukcja nie zaleca wyłączać, choć nie wyjaśnia, dlaczego. Poza tym mamy tu jeszcze gniazda Mini USB i słuchawkowe oraz cztery diody - BT, GPS, baterii i GSM. Instrukcja szczegółowo wyjaśnia wskazania diód, ale reszta stanowi większą lub mniejszą zagadkę. Na przykład, co oznacza skrót “BT”? W podobnych wyglądem GPSach mamy do czynienia z łączem Bluetooth, więc może GPS Guardian też ma taką funkcję? Niestety, nie. Tutaj BT oznacza, nie wiedzieć czemu, alarm parkowania. Po włączeniu go urządzenie informuje, kiedy zacznie się poruszać. Co ciekawe, w rozdziale “Zmiana kodu dostępu” użyto sformułowania Ustawić przełącznik Blue tooth na “on” (pisownia oryginalna), ale jeśli BT to nie Bluetooth, to co i jak mam ustawić?

Instrukcja stanowi zresztą przykład, jak nie należy przygotowywać dokumentacji. Na większości z 54 stron opisano składnię SMSów (nie do zapamiętania), jakie musimy przesyłać z naszego telefonu, aby skonfigurować Guardiana lub uzyskać z niego bieżące informacje. Większość z ustawień jest tak enigmatyczna, że zupełnie nie wiem, po co miałbym je stosować - tym bardziej, że SMSy nie są za darmo. Próbując coś zdziałać, wysłałem ich kilkadziesiąt i nie uzyskałem żadnych rezultatów. Nie wiedziałem nawet, czy Guardian odebrał moje instrukcje, nie mówiąc o potwierdzeniu ich zastosowania. O ile się orientuję, podobny efekt wywołuje próba rozmowy z chorym na autyzm - zero reakcji. Dopiero rozmowa z dystrybutorem wyjaśniła mi, które SMSy powinienem wysłać i w jakiej kolejności, żeby uzyskać jakiś odzew. Doszedł do mnie SMS z alarmem parkingowym - to był postęp, wręcz przełom! Potem jeszcze Guardian poinformował mnie, że właśnie wyczerpuje mu się bateria. Niestety, mimo wielokrotnych prób, nie udało mi się otrzymać SMSa zwrotnego z pozycją Guardiana. Wierzę, że to jest możliwe, ale po prostu nie potrafię. Dobrze, że chociaż serwis lokalizacyjny w Internecie działa.

Instrukcja informuje także o możliwości skomunikowania Guardiana z komputerem. Sterownik należy pobrać ze strony Rikaline. Zrobiłem wszystko po kolei, ale komputer nie widzi odbiornika. Strata to chyba niewielka, ponieważ według instrukcji jedynym celem instalacji jest odczytanie numeru portu COM, pod którym urządzenie jest widoczne. I co dalej? Po co nam ten numer? Może uda nam się odebrać jakieś informacje, a może tą drogą łatwiej skonfigurujemy gadżet? Nie wiadomo. Koniec rozdziału.

Wspomniałem o przycisku “SOS”. Ważną funkcją lokalizatorów jest możliwość wykonywania rozmów telefonicznych w możliwie prosty sposób przez osoby, dla których telefon komórkowy jest zbyt skomplikowany w obsłudze. Założenie jest takie, że naciśnięcie jednego przycisku łączy urządzenie np. z domem. Do tego właśnie służy przycisk “SOS”. SMSami można skonfigurować trzy numery SOS, jednak instrukcja nie wspomina, jak uzyskać połączenie z wybranym z nich za pomocą jednego przycisku. Ale mniejsza z tym - zawsze dokądś się dodzwonimy… pod warunkiem, że wcześniej podłączymy przewodowy zestaw słuchawkowy. Jest on dołączony do zestawu. Jednak nie wyobrażam sobie staruszki, której jakiś Niemiec nazwiskiem Alzheimer ciągle wszystko chowa, podłączającej słuchawkę, żeby zawiadomić rodzinę, że zgubiła się we własnym ogródku. Co ciekawe, sam GPS Guardian ma wbudowany mikrofon, dzięki czemu staruszkę byłoby słychać (nawet lepiej niż przez mikrofonik w zestawie), ale nie ma głośnika.

Brak głośnika uniemożliwia także nawiązanie normalnej rozmowy w drugą stronę. Możemy zadzwonić na numer karty SIM Guardiana, ale użytkownik nie będzie o tym wiedział, o ile nie będzie miał słuchawki w uchu. W przeciwnym razie natomiast, dzwonek telefonu, wydobywający się ze słuchawki, przewierci mu ucho i rozsadzi głowę. Jedynym zastosowaniem tej formy łączności jest możliwość podsłuchu, którą uzyskujemy po skonfigurowaniu Guardiana tak, by automatycznie odbierał rozmowę (ręcznie jej odebrać i tak się nie da!). Co ciekawe, użytkownik tego gadżetu nie ma możliwości przerwania rozmowy (lub podsłuchu) - “odłożenie słuchawki” musi nastąpić po drugiej stronie. No chyba, że po prostu wyłączymy urządzenie, ale jak już wspomniałem, instrukcja tego zabrania.

GPS Guardiana nie potrafię uznać za udaną próbę wprowadzenia na rynek osobistego lokalizatora. Jest zupełnie nieergonomiczny i ma fatalną instrukcję, co niweczy jego potencjalnie ciekawe funkcje. Cena, wynosząca niemal 1600 zł, każe czekać na kolejne urządzenia tej klasy. Na pewno będą bardziej udane.




źródło: www.blogn.pl

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Rikaline GPS Guardian - Szpieg z autyzmem